Kwietniowa propozycja KB stworzona przez Krzysztofa Krzemienia Kaźmierczaka nie była łatwa stąd
też wpis powstał rzutem na taśmę w ostatnim mozliwym dniu. Po części jest to pokłosie tego, że ja w sumie nie grałem w sesje złe Być może wynika to z tego, że z łatwością adaptuję się do 'klimatu' sesji, być może z czegoś innego. Ale jest jedna taka sesja, którą wspominam naprawdę źle. A wszystkiemu winni byli munchkinujący gracze i nieumiejętnie przeciwstawiający się temu MG.
też wpis powstał rzutem na taśmę w ostatnim mozliwym dniu. Po części jest to pokłosie tego, że ja w sumie nie grałem w sesje złe Być może wynika to z tego, że z łatwością adaptuję się do 'klimatu' sesji, być może z czegoś innego. Ale jest jedna taka sesja, którą wspominam naprawdę źle. A wszystkiemu winni byli munchkinujący gracze i nieumiejętnie przeciwstawiający się temu MG.
Gra toczyła się w systemie, którego nazwy już nie pamiętam (a może to był system autorski?) w którym gracze kierowali postaciami Wilkołaków. Oprócz zwykłych statystyk siłę bohatera określały: zodiak, przynależność klanowa i miejsce narodzin. Generalnie każdy z tych czynników miał trzy warianty. Dwa działały na zasadzie: strać jedno, by zyskać drugie (np. +3 do siły, kosztem -3 do inteligencji), trzeci zaś na zasadzie nie trać nic, by coś zyskać (po prostu +3 do siły). Gracze - wszyscy jak jeden mąż (w tym i ja) stworzyli postacie, które definiowane były przez ten trzeci wariant w każdym z czynników.
Gra z pozoru wydawała się całkiem normalna, w końcu nawet jeśli nasze postacie są nieco silniejsze niż zakłada to scenariusz to zawsze zamiast chłopa z widłami może wyjść ich pięciu, dziesięciu, czy stu. Od tak, żeby walka była jakimś wyzwaniem. Natomiast MG z uporem lecial po z góry wcześniej przyjętych założeniach. W efekcie nasze postacie rozszarpywały kolejne osoby, kolejne krwawe polowania przynosiły punkty doświadczenie tylko po to by nasze postacie stały się jeszcze potężniejsze i jeszcze więcej i jeszcze szybciej mordowały.
W efekcie w szybkim czasie gra stała się nudna. Niemiłosiernie potężni, bogaci i niezbyt zadowoleni z niskiego poziomu epickości zadań gracze zaczęli bardziej skupiać się na piwie w okolicy niż na kostkach, przygodzie, wilkołakach...
Sesja rozpadała się. Gracze, no cóż sami są sobie winni. I choć MG, mógł zastosować starą krasnoludzką zasadę 'Jak Bóg Kubie gracze MG, tak Bóg Kubańczykom MG Graczom'. Poszczuł by ich (nas?) podobną drużyną NPC, powiedzmy powiększoną o jednego członka i skończyłoby się munchkinowanie. No ale cóż, MG był ledwie alumnem sztuki mistrzowania więc, można mu wybaczyć.
Tak czy siak sesja, która miała zająć cały weekend skończyła się po 3-4 godzinach co jak na ten poziom rozgrywki stanowi naprawdę długi czas. Jedynym szczęściem w tym całym nieszczęśliwym zajściu było to, że obeszło się bez konfliktów.
A potem przyszedł czas na pijanego LoLa ;).
Obrazek z nagłówka pobrałem ze strony wizards.com
nie potrafiący zaadaptować się do zmieniających warunków MG to słaby MG
OdpowiedzUsuńza granie w lola po pijaku to macie - bo później się z takimi noobami gra :/
Ja i tak jestem noobem ;) Nawet na trzeźwo :D!
UsuńŚwietna recenzja !
OdpowiedzUsuńDzięki ;)!
Usuń